przyjacielu, że nie pomodlisz się już ze mną
o jutrzejszy niepokój, jaki ból toczy me serce,
że nie znajdziesz już powodu, by zwątpić znowu
w sens wszystkiego,
jaka pustka przychodzi wraz z twoim zaśnięciem;
spokojnym, mimowolnym pragnieniem nas wszystkich.
Chciałbym odczarować tę chwilę, pogłaskać po włosach
śmierć, by zawróciła, zaczekała jeszcze trochę albo
dłużej, aby zawiesiła nieodwołalne w próżni! Chciałbym,
przyjacielu,
pozostać z tobą na wieczność,
dotykać przed zaśnięciem twoich myśli, całować
dłonie o poranku, przynosić kawę i jajka na bekonie,
rozbijać na części twoją istotę, żebyś z trudem się
podnosił do wieczora, żebyś kochał mnie za grzech,
za zło, które wielbiłbyś, bo pozwoliło ci uwolnić się od siebie,
jaka szkoda, przyjacielu,
że nigdy nie nadszedłeś
a jednak mi żal, że tu w drzwiach nie pojawi się
Kierkegaard

tak bardzo bym chciał choć na kwadrans na koniak
z nim wpaść 1

 

 

___

  1. Parafraza z Okudżawy.